Wynik.

Opublikowane przez Radek Krzesa w dniu

               Oczywiście, że przyjdzie taki moment, w którym rozwijając swoją kolarską pasję postanowicie wystartować w jakiś zawodach. Może rowerowy rajd na orientację, może maraton, a może jakieś cross country. Jeśli już ta myśl się pojawi – nie zwlekajcie.
               Przed startem nie zapomnijcie zwrócić uwagi na stan swojego sprzętu czy sposób odżywienia organizmu. Ogólnie przed takim startem jest wiele rzeczy, na którą trzeba zwracać uwagę.
Nie zwracajcie jednak, przy tym pierwszym starcie, uwagi na jedną rzecz. Miejsce na liście wyników.

Mocno w górę. Aparat wypłaszcza. Serio.

Cześć.

               Zaledwie tydzień po moim debiucie w maratonach MTB  wystartowałem ponownie.  W pewnym sensie znów debiut. Ta sama seria wyścigowa – doskonały Bike Atelier Maraton – lecz okoliczności nowe. Pojechałem wystartować w Beskidach.
Jeleśnia – trasa prawie 2000 metrów w górę i 50 kilometrów długości. To trasa PRO. Tak, znów na swój kolejny debiut wybrałem PRO. Szaleństwo? Być może.

               Przygotowałem rower do tego trudnego wyzwania. Założyłem nowy łańcuch, wyregulowałem co wymagało wyregulowania, wyczyściłem co wymagało wyczyszczenia i nasmarowałem co wymagało smarowania. Przygotowałem ciuchy na różne warianty pogodowe. Szkoda, że nie mogę tak wybierać w oponach, bo już wiem co będzie się działo jak będzie błoto. ? Było.
               Dzień przed wyścigiem myślałem jeszcze czy jestem dobrze przygotowany. Jedna rzecz tylko nie sprawiała mi zmartwienia. To właśnie miejsce, które zajmę na linii mety.

No ale piękni i czyści. I uśmiech jest. Sielanka. Już niedługo :).

               W zawodach sportowych wynik jest ważny. Jaki sens miałby sport bez wyników? Jednak nie zawsze ważne jest miejsce na tabeli wyników. Bo to właśnie miejsce na liście mamy na myśli mówiąc rezultat, wynik. Który byłeś? Które miejsce? Ilu zawodników przed Tobą? A ilu za Tobą? Uwaga – ślepa droga już na samym początku.
               Co się stanie, jeżeli założę, że wygram następne zawody? Mam jakiekolwiek szanse? Mam doświadczenie, przygotowanie i sprzęt żeby wygrać? No jasne, że nie. Będę sfrustrowany, załamany, zniechęcony i wściekły. Być może nawet sprzedałbym rower, bo przecież miałem wygrać, a tu taka lipa. Pewnie się nie nadaję do tego.

               Pamiętam Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w 2002 roku. Pamiętam je dlatego, że Hiszpania odpadła po ustawionym meczu, ? ale także z powodu wywiadów zawodników polskiej reprezentacji, których udzielali przed wyjazdem na mistrzostwa. Dość ciekawy w swojej formule film był przygotowany w taki sposób, że przed kamerą siadali kolejni zawodnicy i odpowiadali na te same pytania.
Jedno z pytań brzmiało – które miejsce zajmiecie na Mundialu w Korei i Japonii. Przeważały odpowiedzi w stylu – „fajnie by było wyjść z grupy” albo „mocni rywale, więc nie wiadomo”. Co odważniejsi mówili o ósmym miejscu.
Wtedy na fotelu przed kamerą pojawił się Maciej Żurawski (kto pamięta Macieja Żurawskiego?) i na to pytanie odpowiedział: – Pierwsze. Po to jedzie się na imprezę mistrzowską żeby ją wygrać.

W Glasgow miał ksywę Magic. Ot, brytyjskie Kick&Rush.

               Wow! Odważne słowa. Ale pomyślałem wtedy – jedyny zawodnik z genem sportowca, z tą bezczelną odwagą potrzebną zawodowym sportowcom.
Dlaczego o tym piszę i czy to się nie kłóci z tym co pisałem parę linijek wyżej. Kluczowe są słowa „zawodowy sportowiec”, czyli ktoś kto utrzymuje się z uprawiania sportu, a za jego pracę płacimy wszyscy – kupując bilet na mecz, oglądając w tv relację lub w podatkach zrzucamy się na jego stypendium. To ktoś kto od dziesiątego roku życia uprawia daną dyscyplinę sportu i zna już wszystkie jej plusy i minusy.

               Piszę o tym, żeby uświadomić Ci, że Twoje pierwsze starty na kolarskich imprezach to nie są mistrzostwa świata.

               Podczas startu w Bike Atelier Maraton w Jeleśni zacząłem bardzo dobrze. Nie popełniłem błędu ze Śnieżki i nie zajechałem tętna na pierwszych 500 metrach. Jednak jadąc pod górę byłem w tempie większości grupy, wiedziałem, że tam jestem w stanie powalczyć. Przegrałem na zjazdach – ot sensacja. Jestem tego świadomy, tak jak i Wy, że to moja przepotężnie słaba strona.
No i wracając do wyniku… Świadomy swoich ograniczeń oraz ograniczeń sprzętowych ustawiłem sobie swój cel, swój wynik. Bo wynik jest ważny, ale nie musi wyrażać się w liczbie przed nazwiskiem na tablicy wyników.

               Mój cel i mój rezultat to miało być ukończenie i ukończenie w całości. Wiedziałem, że trasa może być trudna także technicznie. Więc trening tak, ryzyko nie. Katowanie roweru tak, złamanie ramy nie.
Chyba powiedziałem nawet coś w stylu, że nie będę płakał jeżeli przyjadę na metę, a organizatorzy będą spuszczali powietrze z balonu reklamowego. Jednak byłaby to przesada. Postanowiłem sobie, że ukończę tę trasę w pięć godzin. I udało się. Następnym razem pojadę ją w cztery.
Będę mocniejszy i bardziej doświadczony na tego typu trasach.

               Czyli jestem zmotywowany i podjarany do dalszej pracy. Gdybym założył, że skończę w trzy godziny (albo tak jak wyżej pisałem – wygram) to pewnie pojechałbym zjazd w sposób niebezpieczny i nieodpowiedzialny (bo brak odpowiedniej techniki) i byłby to koniec przygotowań do BIKE TransAlp, lub na mecie wyrzucił rower do kosza i zajął się szachami.
Konsekwencja w swoich wyborach i działaniach jest niezwykle istotna, ale to będzie w innym wpisie. ?

               Niewielu z moich czytelników wie, że jestem też trenerem piłki nożnej UEFA B. Gdy pracowałem w akademii jednej ze śląskich klubów, w myśli szkoleniowej związku piłkarskiego odpowiedzialnego za szkolenie, pojawił się trend schodzenia z presji wyniku kładzionego na trenujących dzieciakach.
Był to efekt działania sfrustrowanych trenerów dzieci oraz rodziców tych dzieci, dla których udział w turnieju musiał oznaczać pierwsze miejsce. Objawiało się to tak, że rodzice dosłownie darli się po swoich dzieciach i wyzywali od głupków. Naprawdę! Trenerzy natomiast wymyślali rzeczy, które z nauczaniem gry nie miały nic wspólnego, a zwiększały prawdopodobieństwo, że ta piłka jakoś w końcu do tej bramki wpadnie. Oglądanie tego to był koszmar.

               No więc Wydział Szkolenia wymyślił. Trenerzy – powiedział do nas – przestańcie mówić dzieciom, że grają dla wyniku. Nie mówcie im – kontynuował ten Wydział – że wynik jest ważny.
No i (nomen omen) wylał dziecko z kąpielą.
Nigdy nie powiedziałem moim chłopakom, że wynik jest bez znaczenia. Ale nauczyłem ich, że dobrym wynikiem i sukcesem w meczu będzie na przykład zrealizowanie założeń taktycznych. Albo ominięcie trzech przeciwników prowadząc piłkę. Albo dokładne podanie do kolegi. Albo wprowadzenie w meczu czegoś czego przez cały tydzień uczyliśmy się na treningu.

               I wiecie co się stało? Wyniki punktowe przyszły same. Bez presji na wygraną, bez krzyków i bez frustracji dzieci, rodziców i trenera. Małymi wyzwaniami zbudowaliśmy duży sukces, duży wynik.

               Jeżeli debiutujecie w zawodach kolarskich, stwórzcie swoją własną tablicę wyników. Znajdźcie swoje cele. Co to może być? Realny dla Waszej formy i techniki czas ukończenia. Albo przejechanie całej trasy bez podpórki. Albo kontrolowanie swojego tętna.
Na pewno nie zakładajcie miejsca na liście wyników. Polska scena amatorskiego MTB jest nieprawdopodobnie mocna. Polskie trasy Maratonów są bardzo trudne.

               Kiedy już Wasza prywatna lista wyników dojdzie do końca i pozostanie Wam na niej tylko wpis “zajęcie pierwszego miejsca” to oznacza, że będziecie mieli już pewność siebie Macieja Żurawskiego, technikę Bartka Wawaka oraz płynność Mai Włoszczowskiej. A to oznacza, że jesteście gotowi i z pewnością zajmiecie to pierwsze miejsce. Życzę Wam tego mega bardzo.

Tu też jest pod górę. 🙂

               Co jest na mojej liście wyników na pierwszym miejscu? Przejechanie i ukończenie w limicie czasowym BIKE TransAlp. Temu podporządkowałem wszystkie starty i wszystkie treningi. Nigdzie na tej liście nie ma wpisu o zajętym miejscu na konkretnych zawodach.
Na to też przyjdzie czas ?.

               Iza powiedziała nam, że nie możemy się już wozić rekreacyjnie na rowerach. Że jesteśmy elitą, bo przecież za chwilę startujemy w Alpach. To ogromna racja i pomimo, że nie walczymy o każdą pozycję to nasze starty to ogromna walka. Walka ze swoimi słabościami, walka o poprawienie techniki, walka o formę.
Od początku naszych przygotowań do TransAlp nie przejechaliśmy kilometra rekreacyjnie. Zdobywamy nasze mniejsze sukcesy jak moi podopieczni z piłkarskiej akademii. Przykładamy się do każdego z małych kroków jak najlepsi zawodnicy. Jak elita – Iza uwierz nam. ? I dzięki temu osiągniemy cel, a potem wyznaczymy sobie kolejny. Kto wie, może za rok napiszę tutaj coś o zajętym miejscu na podium w Maratonie MTB. Hm hm.

               A tak z innej beczki. Znalazłem się w setce ludzi, którzy odważyli się pokonać trasę PRO w Jeleśni i wśród trzystu, którzy postanowili powalczyć z górami Beskidu i tymi przeklętymi kamolami.
Ile milionów Polaków wtedy siedziało przed telewizorem?

               Na koniec wrócę jeszcze na trasę Maratonu w Jeleśni.
Chciałbym podziękować wszystkim piechurom, turystom, którzy będąc na szlaku ułatwiali nam wspinaczkę lub zjazd. Choć zdarzały się też przypadki odwrotne to jednak większość ludzi w górach nam kibicowała, wspierała i pomagała. Dzięki.

               No i cóż. Widzimy się na następnym Maratonie w Wiśle. Na udowodnienie wszystkiego co napisałem wcześniej startuję na dystansie… Hobby. Czas zająć jakieś przyzwoite miejsce. 😀
Oczywiście żartuję. Maraton w Wiśle jest też częścią Pucharu Polski MTB więc trasa będzie dla kozic górskich*. Po prostu realnie oceniłem swoje możliwości i wyznaczyłem nowe cele na swojej tablicy wyników.

Do zobaczenia na starcie. ?

Radek

*a jak wiadomo kozice górskie oszukują grawitację. My na taki handicap ciągle zbieramy –> klik klik ?


1 komentarz

Barto z Kato · 16 września 2020 o 10:39

nie na darmo głosi stare powiedzenie – mierz siły na zamiary 😀 stosując tę zasadę, uniknie się DNF-a na liście z wynikami. acz, oczywiście, wypadki się zdarzają. tyle, że nie o tym mowa w tekście.

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.